Rozmowa z dr Krzysztofem Osińskim, prezesem WZDZ w Szczecinie

Fot. Ryszard PAKIESER

– Za kilka dni WZDZ obchodzi 70-lecie istnienia, okrągły jubileusz to chyba czas podsumowań?

– 15 czerwca 1946 r. w budynku, w którym wciąż pracujemy, przy pl. Jana Kilińskiego 3, zebrał się zarząd Naukowego Instytutu Rzemiosła. Od tego czasu niezmiennie zajmujemy się kształceniem młodzieży i osób dorosłych. Ale jeszcze przed wojną, w niemieckim Szczecinie, w tym miejscu odbywały się kursy zawodowe, można było się nauczyć malarstwa czy rzeźby.

Przez siedemdziesiąt lat różnego rodzaju kursy ukończyło u nas ok. 750 tysięcy osób, nasze szkoły zawodowe zaś „wypuściły” ok. 15 tysięcy absolwentów.

– Szkoły prowadzone przez WZDZ są pewnego rodzaju ewenementem na rynku oświatowym.

– Rzeczywiście, to my, nie miasto, jesteśmy organem prowadzącym naszych publicznych placówek, otrzymujemy z magistratu środki finansowe na ich funkcjonowanie, nauka jest bezpłatna. Od lat 50. ubiegłego wieku kształcimy w systemie dualnym, czyli oprócz teorii uczniowie od razu mają praktykę. Część z nich, ok. 30 proc., odbywa ją w naszych warsztatach i jest jednocześnie pracownikami młodocianymi. Otrzymujemy również zlecenia, produkujemy na zamówienie przedsiębiorstw, chociażby wyroby z aluminium czy stolarskie.

Pozostali uczniowie są pracownikami młodocianymi w szczecińskich firmach. To oznacza, że w jednej klasie są fryzjerki, piekarze, murarze, lakiernicy, ciastkarze, którzy mają u nas lekcje, po czym praktyki już w przedsiębiorstwie wybranej branży. Ci młodzi ludzie, po ukończeniu trzyletniej edukacji, zdobywają zawód. Egzaminy składają przed Okręgową Komisją Egzaminacyjną, ale mogą także w izbach rzemieślniczych, wówczas otrzymuje się dokumenty czeladnicze. Od paru lat widzimy, że chętnych do zasadniczych szkół zawodowych przybywa. Nasze szkoły działają również w Trzebiatowie i w Świnoujściu.

– Jakie kursy można skończyć w WZDZ?

– Przede wszystkim wiele naszych kursów kończy się z tytułem zawodowym, czyli ich absolwent zyskuje całkiem nową profesję. Ponieważ doskonale układa się nasza współpraca z wieloma instytucjami, te wysyłają do nas osoby, by nabyły nowe lub podwyższyły już zdobyte umiejętności.

Oferujemy mnóstwo kursów: od spawania, poprzez obsługę kotłów, uprawnienia energetyczne, budowlane aż po księgowość itd. Zabrakłoby miejsca, gdyby chcieć wszystkie wymienić. Dużą popularnością cieszą się kursy spawania, jesteśmy zresztą jednym z czterech w Polsce Krajowym Centrum Szkolenia Spawaczy. Nadajemy uprawnienia Instytutu Spawalnictwa w Gliwicach, jeśli ktoś chce, może zdawać u nas także egzamin potwierdzający uprawnienia niezbędne w Skandynawii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, takie jak DNV, TUV czy Polskiego Rejestru Statków.

– Czego życzyć wam z okazji 70-lecia?

– Dalej chcemy robić to co teraz. Mamy zamiar aplikować o fundusze unijne, czynimy to od 2003 r. Do tej pory udało się zrealizować projekty warte niemal 24 mln złotych, dzięki nim przeszkoliliśmy ponad 10 tys. osób. Nasi uczniowie korzystają z wymian międzynarodowych, dokonaliśmy wielu remontów i inwestycji w naszą bazę, zakupiliśmy sporo sprzętu.

W ramach środków z Unii w naszych szkoleniach uczestniczyły osoby niepełnosprawne, bezrobotne, pracujące i młodzież. Jesteśmy członkiem Północnej Izby Gospodarczej, Klastra Morskiego, świetnie „wyglądają” nasze kontakty z obiema izbami rzemieślniczymi w Szczecinie, powiatowymi urzędami pracy, Wojewódzkim Urzędem Pracy. Liczymy zatem na bliską współpracę z firmami i instytucjami, by w dalszym ciągu postrzegano nas jako solidnych i godnych zaufania partnerów.


Oryginał artykułu w formacie PDF - źródło: Kurier Szczeciński 10.06.2016